Po
książkę „Bieguni” sięgnęłam po przeczytaniu elektryzującej
wiadomości o otrzymaniu nagrody Bookera przez Olgę Tokarczuk. Jak
chyba sporo osób, patrząc na księgarniane topki :)
Zacznę
od tego, że nie mogę się zdecydować, co myśleć o Tokarczuk. Bo
zasadniczo, jej pisarstwo ma wszystko to, co powinno mnie zachwycać.
Feminizm, miłość do przyrody, psychologiczne podejście,
zainteresowanie różnego rodzaju historycznymi ciekawostkami, a to
wszystko opisane ładnymi językiem. A mimo to czegoś brakuje do
pełnego zachwytu.
I
tak też jest z „Biegunami”. To książka postmodernistyczna
pełną gębą. Zaczyna się dość zwyczajnie – poznajemy
narratorkę, kobietę, która od wiel lat nieustannie podróżuje, to
dla niej naturalny sposób życia. Szybko jednak wątki zaczynają
mnożyć się i przeplatać, akcja chwilami przeskakuje w przeszłość,
pojawiają się fragmenty pozornie niezwiązane z niczym,
przypominające notatki skreślone pośpiesznie w przerwach między
kolejnymi podróżami.
Odczytuję
„Biegunów” przede wszystkim jako odę na cześć wolności,
której uosobieniem są podróże. Historie kolejnych osób świadczą,
że motywy do podróży są różne, ale podróż daje ukojenie, bo
„ruch to coś bardziej naturalnego niż stanie w miejscu”.
Człowiek musi się przemieszczać, aby żyć, taki ruch to czasem
ucieczka od codziennych problemów, ale niekiedy też coś więcej.
Chodzi też czasem o to, żeby „chwycić chwilę za grzywę, zanim
ta przeminie bezpowrotnie”. Wyruszyć w drogę, żeby się uwolnić.
To
też hymn na cześć piękna ludzkiego ciała, widoczny w
przewijającym się jak refren, dość groteskowym motywie
konserwowania ludzkich ciał.
Przeczytałam
z przyjemnością. Ale nie poczułam wielkiego zachwytu. Przede
wszystkim, dość często męczyło mnie obsesyjne skupianie się
autorki na detalach i miałam wrażenie, że chwilami za dużo w tej
książce zbędnego gadulstwa, pisania tego samego, tylko innymi
słowami. Zupełnie niepotrzebnie, to dobra książka i jej
przesłanie zdecydowanie wybrzmiałoby mocniej bez tych przegadanych
fragmentów. A wodolejstwa nie lubię, bardzo cenię książki, które
potrafią dużo przekazać w niewielu słowach.
W
każdym razie cieszę się, że zapoznałam się z książką, która
zdobyła tak ważną nagrodę. A jak oceniam ją wobec innych książek
Autorki (no, tych trzech, które znam)? O wiele, wiele lepsza niż „Prowadź swój pług przez
kości umarłych”, lepsza niż „Księgi Jakubowe”. W mojej
opinii „Opowiadania bizarne” pozostają jednak niepokonane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz