sobota, 8 września 2018

O "Biegunach" Olgi Tokarczuk

Po książkę „Bieguni” sięgnęłam po przeczytaniu elektryzującej wiadomości o otrzymaniu nagrody Bookera przez Olgę Tokarczuk. Jak chyba sporo osób, patrząc na księgarniane topki :)

Zacznę od tego, że nie mogę się zdecydować, co myśleć o Tokarczuk. Bo zasadniczo, jej pisarstwo ma wszystko to, co powinno mnie zachwycać. Feminizm, miłość do przyrody, psychologiczne podejście, zainteresowanie różnego rodzaju historycznymi ciekawostkami, a to wszystko opisane ładnymi językiem. A mimo to czegoś brakuje do pełnego zachwytu.

I tak też jest z „Biegunami”. To książka postmodernistyczna pełną gębą. Zaczyna się dość zwyczajnie – poznajemy narratorkę, kobietę, która od wiel lat nieustannie podróżuje, to dla niej naturalny sposób życia. Szybko jednak wątki zaczynają mnożyć się i przeplatać, akcja chwilami przeskakuje w przeszłość, pojawiają się fragmenty pozornie niezwiązane z niczym, przypominające notatki skreślone pośpiesznie w przerwach między kolejnymi podróżami.

Odczytuję „Biegunów” przede wszystkim jako odę na cześć wolności, której uosobieniem są podróże. Historie kolejnych osób świadczą, że motywy do podróży są różne, ale podróż daje ukojenie, bo „ruch to coś bardziej naturalnego niż stanie w miejscu”. Człowiek musi się przemieszczać, aby żyć, taki ruch to czasem ucieczka od codziennych problemów, ale niekiedy też coś więcej. Chodzi też czasem o to, żeby „chwycić chwilę za grzywę, zanim ta przeminie bezpowrotnie”. Wyruszyć w drogę, żeby się uwolnić.

To też hymn na cześć piękna ludzkiego ciała, widoczny w przewijającym się jak refren, dość groteskowym motywie konserwowania ludzkich ciał.

Przeczytałam z przyjemnością. Ale nie poczułam wielkiego zachwytu. Przede wszystkim, dość często męczyło mnie obsesyjne skupianie się autorki na detalach i miałam wrażenie, że chwilami za dużo w tej książce zbędnego gadulstwa, pisania tego samego, tylko innymi słowami. Zupełnie niepotrzebnie, to dobra książka i jej przesłanie zdecydowanie wybrzmiałoby mocniej bez tych przegadanych fragmentów. A wodolejstwa nie lubię, bardzo cenię książki, które potrafią dużo przekazać w niewielu słowach.

W każdym razie cieszę się, że zapoznałam się z książką, która zdobyła tak ważną nagrodę. A jak oceniam ją wobec innych książek Autorki (no, tych trzech, które znam)? O wiele, wiele lepsza niż „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, lepsza niż „Księgi Jakubowe”. W mojej opinii „Opowiadania bizarne” pozostają jednak niepokonane.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz